"Obcy: Romulus" to najnowsza odsłona kultowej serii science-fiction, która od dekad zdobywa rzesze fanów. Film, którego reżyserii podjął się zdolny Fede Álvarez, rozgrywa się na odległej kolonii górniczej. W centrum uwagi znajduje się młoda kolonizatorka, Rain, w którą wciela się Cailee Spaeny. Jej życie, pełne rutyny i beznadziei, obraca się do góry nogami, gdy postanawia uciec ze swoim syntetycznym "bratem" Andym, granym przez Davida Jonssona. Andy to szczególna postać – robot stworzony do opieki nad Rain w zastępstwie rodziców, co wprowadza do filmu ciekawe wątki relacji człowiek-maszyna.
Do Rain i Andy'ego dołącza grupa młodych buntowników, pełnych marzeń o lepszym życiu. Ich śmiały plan zakłada przejęcie opuszczonego statku kosmicznego, dzięki któremu chcą dotrzeć na planetę, gdzie można uniknąć starzenia się za sprawą komór kriogenicznych. Wydaje się to być biletem do raju, jednak na pokładzie czeka na nich największe koszmary. Statek nie jest bowiem opuszczony, jak mogliby przypuszczać; skrywa w sobie najgroźniejszego drapieżnika we wszechświecie.
Álvarez umiejętnie buduje napięcie, sprawiając, że widz siedzi na krawędzi fotela. Mroczna atmosfera filmu, podkreślona przez surowe scenografie i przemyślane efekty specjalne, doskonale współgra z przejmującą fabułą. Choć nieco niższa ocena na filmowych portalach może wskazywać na pewne mankamenty produkcji – być może związane z oryginalnością fabuły czy głębią postaci – "Obcy: Romulus" pozostaje solidną porcją rozrywki dla fanów gatunku, którzy pragną znów zmierzyć się z przedstawicielami obcej cywilizacji.
Muzyka w filmie, działając na emocje, intensyfikuje uczucie niepokoju i strachu. Jednocześnie, jako produkt dystrybuowany przez Disney, "Obcy: Romulus" może zaskoczyć swą odwagą w kreacji atmosfery horroru, nie tracąc jednak swojego rdzenia, czyli napięcia i dramatyzmu. To film, który choć wzbudza mieszane uczucia, z pewnością wart jest obejrzenia przez wielbicieli kinematografii pełnej niespodziewanych zwrotów akcji i trzymającej w napięciu historii.